sobota, 10 maja 2014

Cafe au Lait

Tym razem kawa nr 5, wyhaftowana niejako "z marszu", od razu po skończonej Irish Coffe:
Wprawdzie brakuje mi jeszcze ramki i jak widać kilku krzyżyków we wzorze to kawusię uważam za ukończoną. Przyznam się, że zabrakło mi jednego koloru do ramki i tym samym do dosłownie kilku krzyżyków w środku kawki, a mulinę zamawiam już od... tygodnia i jakoś zebrać się nie mogę by zamówić...
Na zbliżeniu widać brakujący fragment:
Jak mulina dotrze i skończę rankę wokół tej kawy, to pokarzę wam jak wygląda kanwa w całości.
Teraz pochwalę się czymś innym....
Pamiętacie jak chwaliłam się maszyną do szycia? W TYM poście pisałam o tym, że teściowa kupiła mi maszynę do szycia i że będę się uczyła szycia, a w TYM pokazywałam swoją własnoręcznie uszytą torbę. Maszyna stoi sobie grzecznie w szafie i jest używana sporadycznie do drobnych i szybkich reperacji oraz do obszycia kanwy przed oprawieniem w ramki. Tak było aż do dziś (przepraszam, do wczoraj, bo już mamy sobotę).
Wczoraj korzystając z popołudniowej drzemki mojej córci postanowiłam wreszcie zrobić użytek z maszyny do szycia i w godzinę uszyłam dwie poduszki ;)
Poduszki powstały z... no, kto zgadnie? Z poszewek na poduszki znajdujących się w komplecie pościeli, który kiedyś, dawno temu dostałam od kogoś w prezencie, a który niestety nie pasował mi na żadne łóżko:
Wypełnienie poduszek do niemal mikroskopijnej wielkości kuleczki jakimi wypełnione są "rogale" do karmienia piersią, o takie:
"Rogal" już mi nie potrzebny i kurzy się na strychu więc zrobiłam z niego pożytek ;)
Obawiałam się trochę, że te kuleczki będą mi się przesypywać przez przeszycia oraz cienki materiał, więc każda podusia ma podwójne "opakowanie". W jedna uszytą poszewkę wsypałam kuleczki, poszewkę zaszyłam i włożyłam w drugą poszewkę, którą też zaszyłam na stałe. W przyszłości zamierzam uszyć jakieś "zdejmowalne" poszewki, a na razie poduszki zostaną takie troszkę "gołe" ;)

Dziękuję za odwiedziny i za Wasze wszystkie komentarze. Jest mi niezmiernie miło, że mnie odwiedzacie :)

3 komentarze:

  1. Szalejesz maleńka :) Ja swojej maszyny jeszcze nie ogarnełam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Obie fajne, a zwłaszcza ta z serduszkiem. Jak nie miałam własnej maszyny, to częściej jej używałam (u mamy) niż teraz...;)

    OdpowiedzUsuń